środa, 30 października 2019


Wszystko zaczęło się od gwiazdy. Gdzieś tam, w ciemności, ponad miastem, ponad dachami przytulonych do siebie domów i sterczących w górę płotów. Ponad wołaniem. Ponad krzykiem ludzi wołających po raz kolejny. Ponad płaczem dzieci, i jękiem chorych, ponad wiatrem, który wtórował im w żalu niosąc do nieba opowieść pełną łez. Wszystko od gwiazdy się zaczęło. Zajaśniała. Gdzieś tam w ciemności. Nie była jedynym światłem. Ogniska wokół przecież mogły przyćmić ją swym blaskiem. Zajaśniała. Gdzieś na czarnym jak smoła niebie. A przecież nie była jedyną gwiazdą tej nocy. Nie była samotna. Trzeba było spojrzeć w górę, by ją zobaczyć. Wsłuchać się trzeba było się w żałosny jęk wiatru, który ją przyzywał od tak dawna. On jej szukał. Niósł wśród obłoków płacz tysięcy pogardzanych, zniewolonych, zbitych. Smutne to były czasy. Trudne. Trzeba było do góry podnieść oczy. Zajaśniała. Zatańczyła, na ciemnym niebie, zawołała. Usłyszeli! „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie” Trzeba było jej szukając wśród ciemnych obłoków, wypatrywać jej blasku, kiedy północ mroczną dłonią serca ściskała. „Widzieliśmy…” czym była? Wezwała do drogi. Prosiła by zaryzykować. Zaryzykować podróż, by odważyć się pójść. By pobiec razem z wiatrem, który ciągle niesie krzyk tak wielu. Opowiada o samotności, o tęsknocie, o nadziei, która jeszcze płonie. O łzach szukających pocieszenia. Gwiazda zajaśniała wśród najciemniejszej ze wszystkich nocy. Czym była? Na jej wezwanie pobiegli. Wyruszyli w drogę, niesieni starożytnym słowem. „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie i przybyliśmy aby...” po drodze mijali tak wielu. Tu twarz ściśnięta zmęczeniem, tam oblicze starca, który woła o śmierć, słyszeli jęk kobiety, pochylonej nad mogiłą. Kogo wzywała? Kogo zabrakło? Wiatr cichym szeptem niósł jej opowieść. Zawodził. Zawodził do nieba. Szukał wśród ciemności. Wszystko od gwiazdy się zaczęło. Czym ona była? Poprowadziła ich. Drogę pokazała. W serca zapukała. Krzyknęła tak głośno, tak jasno zaświeciła… wezwała by wyruszyć. By dom zostawić. By bliskich zostawić, by nie patrzeć w tył, by iść, ciągle iść, naprzód, tam gdzie słońce wschodzi, gdzie złoty jego blask ciemność rozprasza, by biec. Gwiazda wezwała by biegnąć wytrwale za głosem wiatru który woła wołaniem tak wielu, który woła milczeniem, tych, którzy już zamilkli. „...i przybyliśmy aby….” Po co ich przyprowadziła? Co chciała im pokazać? Długa to była droga. Ciemność była im towarzyszka. Łzy. Sporo ich była na tej drodze. Nadzieja. Jedyny kompas. Jedyna mapa. Jedyna rzecz, którą tak naprawdę warto wziąć ze sobą w drogę. Tylko ona ma moc by zajaśnieć wśród ciemności. Trzeba było spojrzeć w górę, by ją zobaczyć. Trzeba było dobrze wpatrywać się w ciemność. Bo właśnie tam zajaśniała. Tam jaśniała. „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie i przybyliśmy aby ...” po co wysłała ich w drogę? Kiedy dotarli zobaczyli Jego oczy. Dłonie. Łzy. Zobaczyli łzy. Ludzkie łzy. Przed nimi leżał człowiek. Otoczony ciemnością tej nocy. Cichej, ciemnej nocy. Świętej? Był ubogi. Więcej niż ubogi, on był po prostu biedny. Tak niewiele miał. Tak bardzo niewiele. Strach. Niepokój w oczach najbliższych.”Przybyliśmy aby oddać Mu pokłon” Zimny wiatr hulał tam gdzie go znaleźli. Ciemność i blask, zmieszały się tutaj, tańcząc,zmagając się ze sobą starły się w walce. Kto zwycięży? Zimny wiatr tutaj hulał. Niósł Jego łzy. Jak echo. Jak ciche echo starodawnej pieśni. O człowieku, o Bogu, który otoczony był ciemnością tej nocy. Cichej, ciemnej nocy. Świętej? Tak, ta noc była święta. Czas kiedy spotykasz człowieka w jego ciemności, ten czas jest święty. Gwiazda posyła w drogę. Każe opuścić swój dom. Nie wolno czekać. Nie wolno odkładać do jutra. Każe usłyszeć. Każe wyjść. Każe pójść. Każe zobaczyć człowieka otoczonego własnym ubóstwem. Każe zobaczyć Jego łzy. „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie i przybyliśmy aby oddać Mu pokłon”. Każe zobaczyć Boga. W drżących dłoniach. Boga w ludzkich łzach, które niechaj usłyszy twoje serce. Boga obecnego w strachu i niepokoju najbliższych. Boga w człowieku. Jeżeli odważysz się spojrzeć w Jego ciemność. W jego ubóstwo. Boga zobaczysz. „i przybyliśmy aby oddać Mu pokłon”. W człowieku. Który płacze. Który zamilkł. Każe usłyszeć wołanie Jego serca, jęk duszy, nadzieję. Nadzieję która ma moc zamienić najciemniejszy mrok w … poszli na na wschód… tam gdzie Słońce wschodzi – gdzie poranek już świeci, ptaków śpiew tam słychać, ktoś tam pod drzewem przycupnął, odpoczywa po długiej drodze. Doszedł do celu? Słońce zajaśniało. „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie ...” „Słońce wschodzące z wysoka...” Tak Go nazwał prorok. Słońcem, które wschodzi. Które ma moc zamienić mrok … w odpoczynek, po ciężkiej drodze, Ono ma ma moc obudzić poranek. Ciepły. Świeży. Ono ma moc aby tego poranka osuszyć łzy. Wtedy wiatr poniesie nową pieśń. Pełną wdzięczności. Zaniesie do nieba okrzyki pełne radości. Zaniesie tam śmiech. Wszystko od gwiazdy się zaczyna. „Widzieliśmy Jego gwiazdę na wchodzie i przybyliśmy aby oddać Mu pokłon”. To nie jest opowieść o trzech królach. Nie o mędrcach ze wschodu, którzy ruszyli w drogę. To jest opowieść o drodze. „Widzieliśmy...” opowieść o nas …„Jego gwiazdę”...o wezwaniu … „i przybyliśmy….” o głosie, który słyszysz. Który wzywa by oddać siebie. O misji Kościoła. To jest opowieść o Bogu, o Słońcu, Wschodzącym z wysoka. On usłyszał, On zobaczył, udrękę swoich dzieci, ból i płacz Swojego ludu, On wyruszył w drogę. Dom swój zostawił. Raj porzucił. W ciemności zajaśniał. Nędzą się otoczył. W mroku zajaśniał. Naszą nędzą się otoczył. „Przybyliśmy aby oddać mu pokłon”. Możesz go spotkać. Zobaczyć. Czasem zjawia się nieoczekiwanie. Gdzieś pod kościołem wyciąga rękę, prosi o chleb, o parę groszy. Czeka na telefon. Na twój telefon. Na modlitwę twoją czeka. To nie jest opowieść o trzech mędrcach, którzy ruszyli na wschód. To jest opowieść o Panu, który posyła aby wschód przynieśli tam gdzie jest ciemność. O misji Kościoła, który Pan posyła w drogę. Każe w ciemność się wpatrzeć. W duchową nędzę. W głód i w krzyk się wsłuchać. Każę zobaczyć. Nadzieję. Cichą noc. Świętą. Tak, noc kiedy dajesz nadzieje. To najświętsza z nocy. Wtedy jest Boże narodzenie. Noc. Kiedy przebaczasz. Noc. Kiedy odwiedzisz. Noc, dniem się staje. Porankiem się staje. Kiedy klękasz. Kiedy przytulasz. Wiatr. Wiatr zaniesie do nieba nową pieśń. Twoją pieśń. Cicha Noc. Święta. Święta noc. Ta noc. To opowieść o misji Kościoła. O twojej misji, o głosie, który słyszysz. O twojej drodze. Ofiaruj swe cierpienie. Swój ból. Możesz dziś ofiarować swoją samotność. Zmaganie. Na ołtarzu Pana. Będziesz wtedy jak wiatr. Który do nieba zaniesie czyjeś łzy. On znowu usłyszy. On Ciebie usłyszy. Zobaczy czyjeś łzy. Twoja modlitwa go poruszy. Twój ból. Ból zajaśnieje wśród ciemności. Wszystko od gwiazdy się zaczęło. Wszystko od gwiazdy się zaczyna. Od miłości. Ona mam moc. Ciemność rozproszyć. Ból osłodzić. Ranę przebaczyć. Do nieba zanieść. Do nieba przytulić. Tam wszyscy się spotkamy. Tam odpoczniemy. Tam przybędziemy, by oddać Mu pokłon. To nie jest opowieść o trzech królach. To Dobra nowina. O nas. O mojej i twojej drodze do do Domu. On tam czeka. Przybył tu na ziemię. By zajaśnieć na naszym ciemnym niebie. By pokazać drogę. By zaprosić do drogi. Nadzieja cię poprowadzi. Przez tę noc. Świętą Noc. Cichą noc. Świętą…

poniedziałek, 28 października 2019


„A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.” Do wspólnoty ludzi wierzących w żydowskiego Boga, który na górze dał kamienne tablice/ weszły tysiące, nie znające języka na którym te przykazania były napisane. A nawet jeśli znali, to obca im była ta mentalność, ten sposób bycia,m wyrażania się©, inny był ich sposób modlitwy. A jednak coś ich ciągnęło w tę stronę. Weszli do wspólnoty wierzących, która już istniała i z czasem zaczęli liczebnie ja przewyższać. Z czasem stworzyli „Kościół” - wspólnotę -”zebranych” „zwołanych” rzekłbym sprowadzonych. Na kamiennych tablicach powstała budowla, o której ich pierwszym właścicielom się nie śniło. Zupełnie inna. To było coś nowego. Św. Paweł w liście do efezjan jest świadkiem tworzenia się tego czegoś „nowego” i temu czemuś „nowemu” przyznaje równe prawa. Okazało się, że starzy właściciele kamiennych tablic, również zostali sprowadzeni do tej nowej wspólnoty. Coś nowego się narodziło. Jakie będzie, nikt chyba wtedy nie wiedział. Rodzi się dziecko – jakie będzie, kim będzie, jakich wyborów dokona, czy będzie lubiło rocka … czy wybierze narty? Nikt nie wie. Fundament został położony i każdy z tych nowych, tak i całych narodów jak i jednostek, każdy został zaproszony by sam BUDOWAĆ DALEJ. Zobacz, każdy z narodóœ który jest w Kościele buduje jakiś swój wyraz tego co „Katolickie, Kościelne, Chrześcijańskie” i każdy nas, każda z jednostek buduje swój sposób komunikacji z Bogiem … desiderata mówi – słuchaj każdego, bo nawet głupi i ignorant ma swoja opowieść … święte słowa, każdy kto wchodzi w kontakt z Bogiem, zaczyna budować swoja opowieść o Kościele, o wspólnocie, o wolności opowieść o zwycięstwie. Każdy z nas buduje ten dom. Zobaczcie, kiedy budujesz dom z kimś, to ty wybierasz jaki kolor ma być i on wybiera, jaki kształt mają mieć schody okna drzwi … wnosisz coś swojego… do Kościoła wnieśliśmy nie tylko swoje bogactwo – wnieśliśmy tam i swój ból… szukamy czegoś tam … coś nas tam wezwało? Przychodzę tam ze swoim bólem, głodem, wołaniem, nadzieją, przychodzę ze swoim pięknem i brzydotą, ze swoim charyzmatem i z grzechem… ze swoją opowieścią Bogu po to by usłyszeć nową inną, i by opowiedzieć o swojej innym. Tu w Błagowieszczeńsku jest nas 3 werbistów – Polak, Indonezyjczyk i Rosjanin – i siostra zakonna z Białorusi… zebrani, sprowadzeni do Błagowieszczeńska, zdumiewa mnie że Chrystus potrafi być w tylu miejscach naraz, bo przecież historia powołania każdego z nas to historia dziesiątek lat, w czterech różnych krajach … z każdym z nas prowadził jednocześnie inny dialog … by wreszcie tu w tym miejscu i w tym czasie nas połączyć „kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus.” - kamień węgielny to ten który łączy różne kamienie w jedną całość. Ten Dialog, który prowadzi Bóg z Tobą w twojej duszy, umyśle, ciele, to ścieżka do drugiego człowieka, nawet nie zauważamy kiedy rodzi się przyjaźń z innym człowiekiem, bo prostu coś nagle zaczyna drgać… „kamień węgielny ...” warto zawalczy c o przyjaźń, wziąć i zadzwonić do kogoś z kim dawno nie rozmawiałeś… Budowa … budowa Kościoła ciągle trwa

czwartek, 17 października 2019


Kolejny raz słowa Pana towarzyszy mojej codzienności.
Św. Paweł pisze do Tymoteusza:
„Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. Demas bowiem mię opuścił umiłowawszy ten świat i podążył do Tesaloniki, Krescens do Galacji, Tytus do Dalmacji. Łukasz sam jest ze mną. Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania. Tychika zaś posłałem do Efezu. Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy. Aleksander, brązownik, wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynkówI ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie [Ewangelii] i żeby wszystkie narody [je] posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa.” (2 Tm 4, 9-17)

Pisze misjonarz do misjonarza, duszpasterz do duszpasterza, prorok do proroka … wreszcie człowiek do człowieka. „Demas bowiem mię opuścił umiłowawszy ten świat...” Paweł widzi swoja „porażkę”. Jego uczeń, być może współpracownik, ktoś ważny, ktoś nad kim się trudził, głosił, pracował, teraz go opuścił – umiłował ten świat. Paweł widzi swoją porażkę. Jakby porażkę Ewangelii – miłość do świata, do tego co tu i teraz, zwycięża w sercu tego człowieka. Pomimo wszystkich Chrystusowych obietnic, pomimo cudów i znaków jakie towarzyszyły pierwszym chrześcijanom… miłość świata zwyciężała w sercu Demasa … Paweł czuje się samotny... Demas podążył do Tesaloniki, Krescens do Galacji, Tytus do Dalmacji… coraz mniej ludzi, bliskich wokół mnie … może nie wszyscy umiłowali ten świat, ale tak się sprawy mają że z jakiś powodów musieli się oddalić, może na inne „placówki” może z jakiś innych powodów… Paweł zostaje coraz zdany sam na siebie : „Łukasz sam jest ze mną...” a przed nami wielkie zadania, przed nami wyzwania, trud, decyzje do podejmowania, misja do spełnienia ...”Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania...” pisze misjonarz do misjonarza, człowiek do człowieka… potrzebuje by ktoś był obok niego. Potrzebujemy do kogoś się odezwać, podzielić trudem, poradzić, naradzić, albo tylko tego by ktoś był obok za plecami, nawet wtedy kiedy dobrze wiesz i czujesz co należy robić … „Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś idąc po drodze...” zimno mu jest, czasem po prostu po ludzku zimno. Albo spodziewa się będzie mu zimno. Potrzebuje się ogrzać, czasem tak mamy, potrzebujemy gdzieś głowę wtulić, zagrzebać się w kocu, szklankę herbaty z cytryną wypić, czekoladę zjeść … Pomimo całej potęgi Ducha Świętego, której był Paweł Świadkiem, pomimo cudów które się przez jego posługę działy, pomimo tłumów które się przed nim chciały kłaniać … „PRZYNIEŚ MI OPOŃCZĘ” boi się zimna, ludzkiego bólu… porażka boli, i chłód zimnego wiatru boli i samotność boli … a w sercu goreje ogień, on czuje że powinien głosić Kościołom czyli Kościołowi słowa życia „ przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy.” Potrzebuje papieru. Papier się kończy. Uczniów, bliskich ludzi jakby coraz mniej, zima się zbliża … przynieś idąc po drodze – misjonarz musi zaplanować, logistykę, co jak komu kiedy i za ile … a czasem by się chciało by ktoś był blisko … Dla mnie to wszystko to Ewangelia. To wszystko taka siłę mi daje. Paweł doświadcza tego samego co i każdy z nas. Kiedy zwykłe małe ludzkie sprawy urastają do rozmiarów problemu, który po prostu potrzebujemy rozwiązać. Problemu, który nas trochę uciska, czasem wręcz boli, a czasem … bardzo boli … dla Mnie to wszystko Dobra Nowina. Paweł doświadczył tego wszystkiego co ja doświadczałem i doświadczam. Jeden z moich współbraci dziś wyjeżdża na zastępstwo do innej parafii – jakieś 2000 km: „Tychika zaś posłałem do Efezu.”… drugi musiał wyjść wcześniej, poleciał sprzątać parafię przed remontem, musimy pomyśleć co i jak gdzie położyć, wygospodarować miejsce na różne graty, poprzestawiać, porobić … „idąc po drodze przynieś”… zbliża się zima, czuć już mróz – ja czekam na paczkę która mi posłano z Polski – tam jest moja zimowa kurtka - „Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś ...” mam do tego coraz więcej pracy, coraz więcej rzeczy do napisania, przemyślenia. Zaczynam nagrywać filmiki, coraz więcej maili do odpisania, coraz więcej rzeczy do zrobienia, bez szczegółów ilość zadań nam rośnie - „ przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy.” … czuje jak rośnie we mnie żar, ogień Chrystusowy … pomimo to czuję że ... „Weź Marka i przyprowadź ze sobą;” - bez waszej modlitwy się nie obejdzie, bez waszego wsparcia, ni jak … To jest Ewangelia bracia i siostry kochane. Jeżeli Paweł to wszystko przezywał, ten ból, zmagania, walkę, trud … nie poddał się … pomimo zimy i chłodu … nie poddał się … to i ty … masz prawo zaczołgać się czasem pod koc … poczuć się samotnym … ale nie poddawaj się … nie poddawaj się W GÓRĘ SERCA W GÓRĘ SERCA ponieważ: :Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie [Ewangelii] i żeby wszystkie narody [je] posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa.” - rozumiesz?

piątek, 4 października 2019

tym razem filmik, mój pierwszy

Ciekaw jestem waszych opini. Bo ten filmik to w zasadzie premiera nowych moich umiejętności, uczę się 😉... ale pomedytowac nad słowem Pana można