Wygląda
jak wielka szafa. Gigantyczna szafa do której można wejść i się
w niech schować. Na początku tam jest ciemno. Nikt i nic nie widzi.
Można w środku zapalić światło. I zapalam. Widzą mnie wtedy ich
oczy. Przytulają się do światła. Ale ja ich nie widzę. Są
schowani w w ciepłym mroku. Otoczeni mgłą. Schowani. Ukryci.
Wczoraj poświęciliśmy nasz nowy konfesjonał w Swobodnym.
Przypomina szafę. Człowiek wchodzi do niego przynosząc ze sobą
to, co kryje w sercu. Swój grzech. Poczucie winy, ból, złość na
siebie. Swój płacz i swój ból. Swój krzyż i jego ciężar i
swój jęk. Przychodzi by schować je w tej ciemności. I ja
odpuszczam tobie grzechy … zapalam światło ...w Imię Ojca…
cud zmartwychwstania … i Syna … cud przebaczenia … i Ducha
Świętego … cud … Tak wielki cud Bożego Miłosierdzia. Człowiek
zamyka się w ciemności tego konfesjonału, wchodzi jak Chrystus do
grobu, w ciemność która otacza go ze wszystkich stron, zamyka,
zatrzaskuje drzwi, lecz tam nie ma ciemności. Kiedy wchodzę ja.
Zapalam z mojej strony ścianki światło. I On widzi moją twarz. I
krzyż. I ciszę, która go otula. Spowiedź jest jak ta wielka
szafa. Otula cię ciemność grobu Chrystusowego, do którego raz na
zawsze możesz wrzucić swój upadek. Wrzucić i pogrzebać. Raz na
zawsze. Wchodzisz w ciemność spowiedzi lecz mroku tam nie ma. Tam
jest światło. Światło zmartwychwstania. Ukrywasz przed
sprawiedliwym sędzią swoją twarz, a On pokazuje Ci swoje
braterskie oblicze. Ciszą otula. Łzy ociera. Tak, nie raz je
ocierał. Zmartwychwstanie jest naszym udziałem.
Pięknie napisałeś o spowiedzi. Dziękuję
OdpowiedzUsuń